Ostatnio zaczęłam bardzo intensywnie zastanawiać się nad przyszłością. Mam dopiero 21 lat, a w głowie kotłuje mi się miliard (obliczone xd) myśli o tym jak będzie wyglądało moje życie za ileś tam lat. Co się będzie ze mną działo kiedy już skończe studia. Narzekam na nie równo od października do czerwca, ale co się stanie kiedy już naprawdę je skończę i będę musiała znaleźć pracę, która pozwoli mi na całkowite odcięcie się od pieniędzy rodziców. Czy na pewno poradzę sobie z każdym zadaniem, które na mnie spadnie, z każdą sytuacją, która zrówna mój świat z ziemią. Czy w przyszłości, kiedy, (mam nadzieję), będę miała męża i dzieci, będę wiedziała CO, GDZIE i JAK?
W sumie, czy jest sens zastanawiać się nad tym wszystkim w takim wieku? Pewnie nie. Jeszcze tyle rzeczy przede mną. Sytuacji, w których będę po prostu wolna od wszystkiego, dosłownie od wszystkiego.
//głowa mnie boli.
dobranoc.